poniedziałek, 7 sierpnia 2023

Jedno weszło, jedno wpadło czyli bielskie Podbeskidzie

Ostatnie spotkanie 3 kolejki Fortuna I ligi to pojedynek ekip, które jeszcze nie zdobyły kompletu punktów w tym sezonie. Podbeskidzie, w którym doszło do gruntownej przebudowy musiało myśleć o pierwszych trzech punktach by zmyć złe wrażenie z poprzednich spotkań, natomiast Resovia walczyła o przełamanie i pierwsze punkty w lidze. Mecz niestety nie stał na zbyt wysokim poziomie, momentami robiło się wręcz sennie na stadionie. Obie ekipy po raz trzeci w Rzeszowie podzieliły się punktami.

W poniedziałkowy wieczór ostatnią kolejkę Fortuna I ligi zamykało na wyjeździe bielskie Podbeskidzie. Podopieczni Grzegorza Mokrego jechali do Rzeszowa z nadzieją zdobycia pierwszego kompletu punktów w bieżącym sezonie. W poprzednich spotkaniach gospodarze nie strzelili ani jednej bramki przegrywając swoje mecze. Nieco lepsze nastroje panowały w drużynie gości, którzy mieli już na swoim koncie dwa punkty. Bilans poprzednich meczów zdecydowanie na korzyść bielszczan, którzy jeszcze nie przegrali z zespołem przeciwników.


Początek spotkania zdecydowanie lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy mieli dwie bardzo groźne sytuacje wywalczając w konsekwencji rzuty rożne. Odpowiedź bielszczan nastąpiła w 13 minucie, świetną piłkę w pole karne zagrywał Sitek, lecz zdecydowanym wybiciem za pole karne popisali się piłkarze Resovii. Kolejne minuty to raz lepsza gra jednych, raz lepsza gra drugich. Końcówka pierwszej połowy to zdecydowana dominacja Resovii. Piłkarze gospodarzy wpierw wyprowadzili świetny kontratak, który w ostatnim momencie przerwał Chlumecky,           a następnie po rzucie rożnym cudem udało się obronić strzał jednego z piłkarzy Resovii.

 

Druga połowa rozpoczęła się po myśli gości, świetnie w środku pola piłką operował Janota, który zgrał idealnie do Bidy lecz ten w sytuacji sam na sam z Gliwą niesamowicie skiksował. Chwilę później z bramki cieszyli się gospodarze. Górski przepchał się z piłką między dwoma obrońcami, a następnie strzałem pokonał bezradnego w bramce Procka. Rozpędzeni piłkarze Resovii umieścili po raz drugi piłkę w bramce strzeżonej przez golkipera gości, lecz sędzia nie uznał gola, wcześniej w polu karnym był faulowany jeden z piłkarzy Podbeskidzia. Kolejne akcje były już pod dyktando gości, którzy ciągle starali się stworzyć sobie przewagę w polu karnym gospodarzy dośrodkowując piłkę z każdego możliwego miejsca. Trener Mokry by wzmocnić poczynania ofensywne swoich podopiecznych desygnował dwóch napastników na murawę, a jeden z nich chwilę później odwdzięczył się bramką. Świetnym podaniem przez Kolenca został obsłużony Abate, który tylko dopełnił formalności stając oko w oko z bezradnym Gliwą. Ostatnie minuty należały do Podbeskidzia lecz optyczna przewaga pod bramką gospodarzy nie dała żadnego efektu, a obie ekipy musiały obejść się smakiem zwycięstwa.

 

Po meczu głos zabrali trenerzy obu zespołów:

 

Mirosław Hajdo (Resovia Rzeszów): Jest oczywiście niedosyt, ale po dwóch meczach bez punktu teraz zdobywamy jeden. Na pewno zagraliśmy dobre spotkanie. Ostatnio mieliśmy problem ze stwarzaniem sytuacji, a dziś mieliśmy ich kilka – Bąk, Łyszczarz, Mikulec czy też nie uznana bramka Mikulca. Taki mecz powinniśmy zamknąć bo później przytrafia się taka jedna sytuacja i cierpimy.  Dziękuję zawodnikom bo zostawili serducho mimo, że skład nie jest jeszcze taki pełny bo chcielibyśmy jeszcze mieć tą kadrę mocniejszą. Wierzę, że jeszcze tej mocy dołożymy. Nie chciałbym oceniać zespół przeciwnika bo to nie jest moja rola, ale myślę, że Podbeskidzie było dziś bez sytuacji w tym meczu, za to moim zawodnikom dziękuję. Popełniliśmy jeden błąd w takim kluczowym momencie. Myślę, że on nie kosztowałby aż tyle nas gdybyśmy wykorzystali te sytuacje, które dziś mieliśmy.

 

Grzegorz Mokry (Podbeskidzie): Niestety musiałbym powtórzyć parę słów, które padły po meczu ze Zniczem Pruszków jak i z Wisłą Płock bo tracimy bramkę w podobnych okolicznościach, gdzie asystę zalicza nas zawodnik, a taki indywidualny błąd powoduje, że nie wywozimy kompletu punktów. Spodziewaliśmy się bardzo trudnego meczu, wiedzieliśmy, że Resovia będzie dziś bardzo zdeterminowanym zespołem. Byliśmy przygotowani, nastawieni na to, że będą chcieli zdobyć punkty na swoim terenie. Mecz rozgrywał się na bardzo dobrej murawie, a my tych dobrych warunków niestety nie wykorzystaliśmy. Popełniliśmy sporo błędów technicznych podczas budowania swojego ataku pozycyjnego i też przez to zespół Resovii nas kontrował. Mimo wszystko uważam, że był ewidentny karny na Bartku Bidzie,        a w dobie varu bardzo mnie to dziwi, że sędzia nie został zawołany, nie mógł podejść, podjąć decyzji. Ma wygraną pozycję, jest pchany w plecy, przewraca się. Myślę, że trudno o bardziej kontrowersyjny rzut karny. To dałoby nam prowadzenie do przerwy i ten mecz byłby dla nas łatwiejszy. Dobrze, że rezerwowi podnieśli nam jakość w ataku, zrobili w dużej mierze to co powinni bo Lio Abate wyrównał, akcja przeprowadzona przez zawodników rezerwowych. Żałujemy też sytuacji Harisa bo zaraz po tej akcji Jaka Kolenc posyła kolejną świetną piłkę, gdzie trochę lepsze przyjęcie Harisa spowodowałoby, że znalazłby się sam na sam z Gliwą        w świetle bramki, a tak wygonił się do boku i bramkarz Resovii obronił. Szanujemy ten punkt, ale z całą pewnością chcielibyśmy więcej.

 

Resovia Rzeszów - TS Podbeskidzie Bielsko – Biała 1:1 (0:0)

 

1:0 56’ Górski

1:1 80’ Abate

 

Składy:

 

Resovia Rzeszów: Gliwa – Zastawnyj (79’ Tomal), Osyra, Buchał (79’ Bondarenko), Lempereur – Łyszczarz (64’ Urynowicz), Bąk (75’ Pieniążek), Mikulec, Kanach, Mazek (75’ Mikrut)– Górski.

Trener: Mirosław Hajdo

 

Podbeskidzie: Procek –Simonsen (65’ Kisiel), Mikołajewski, Chlumecky, Tomasik – Sitek (75’ Kadrić), Kolenc, Janota, Misztal (65’ Ziółkowski), Banaszewski (75’ Abate) – Bida (89’ Mi. Stryjewski).

Trener: Grzegorz Mokry

 

Sędzia: Albert Różycki (Łódź)

 

Żółte kartki: Bąk, Kanach, Mikulec – Bida, Mikołajewski

 

autor: Michał Jagiełka/foto tspodbeskidzie.pl

niedziela, 19 lutego 2023

Małe derby śląska na remis

Ostatni dzień sportowego weekendu zapowiadał się niezwykle ciekawie. GKS Katowice przy Bukowej miał podejmować jednego z pretendentów do walki o awans o Ekstraklasę Podbeskidzie Bielsko – Biała. Mecz był bardzo dynamiczny, na boisku można było zauważyć wiele ciekawych zagrań i bardzo ładnej dla oka gry z obu stron. Mimo wielkiego zaangażowania obu ekip końcowy rezultat był tylko remisowy.

W niedzielne południe piłkarze bielskiego Podbeskidzia rozpoczęli pierwsze wyjazdowe spotkanie w 2023 roku nazywane przez wielu ekspertów sportowych małymi derbami śląska. W składzie wyjściowym można było zauważyć jedną zmianę w porównaniu do poprzedniego spotkania. Tomka Jodłowca zastąpił nowy nabytek Florian Hartherz, który pokazał się z bardzo dobrej strony na treningu zdobywając tym samym zaufanie trenera Dariusza Żurawia. W drużynie gospodarzy występuje obecnie dwóch byłych zawodników bielszczan – Mateusz Marzec oraz Marko Roginić, pierwszy z wymienionych wyszedł nawet w wyjściowej jedenastce.

Pierwszą połowę rozpoczęli gospodarze, lecz szybko piłkę wybili goście, która powędrowała w aut. Po pierwszym kwadransie można było wysnuć wnioski, że ciut lepiej na boisku wyglądali bielszczanie, lecz strzały oddane przez nich pozostawały wiele do życzenia. Bardzo groźną sytuację na objęcie prowadzenia miała Gieksa. W 20 minucie po dośrodkowaniu z autu minimalnie obok bramki strzelał Arak. Kilka minut później ponownie świetną okazję mieli gospodarze, tym razem strzał z najbliższej odległości Tanżyny z trudem wybił Igonen. Z biegiem czasu Górale próbowali odgryźć się za wcześniejsze akcje piłkarzom z Katowic, najlepszą okazję miał w 35 minucie Hartherz, który strzałem z woleja nie znacznie się pomylił. Parę minut później ponownie do głosu doszli czerwono – biało – niebiescy. Z najbliższej odległości strzał głową Drzazgi obronił Kudła. Po pierwszej bardzo wyrównanej połowie obie ekipy zeszły do szatni bez zdobytej żadnej bramki.

 

Drugą część spotkania bardzo dobrze rozpoczęli Górali, którzy przeprowadzili składną akcję, Goku wystawił piłkę na 16 metr do Drzazgi, ale jego strzał nieznacznie minął bramkę gospodarzy.  W 56 minucie w końcu kibice doczekali się bramki, niekrytego Bilińskiego dobrze obsłużył Goku, a kapitan nie pomylił się strzelając bramkę i dał niesamowitą radość kibicom z Bielska – Białej. Niestety radość nie trwała zbyt długo. Zaledwie 6 minut później Rogala precyzyjnym strzałem sprzed pola karnego nie dał szans na skuteczną interwencję Igonenowi. Po stracie bramki bielszczanie ruszyli do odwetu napierając na gospodarzy przez dobre 20 minut, lecz każda okazja kończyła się na zablokowanym strzale bądź obronionym przez Kudłę. Końcowe minuty meczu również należały do Górali, nawet padła bramka, lecz niestety nie została uznana, gdyż jeden z piłkarzy gości znajdował się na pozycji spalonej. Po niezwykle ciekawej drugiej połowie piłkarze obu drużyn musieli cieszyć się z remisowego rezultatu.

 

Po meczu głos zabrali trenerzy obu zespołów:

 

Rafał Górak (GKS Katowice): Wydaje mi się, że byliśmy świadkami dobrego meczu i to dla mnie z punktu widzenia dobre. Podbeskidzie zawiesiło nam bardzo wysoką poprzeczkę, robiliśmy swoje. Przez moment czułem, że byliśmy bliżsi zwycięstwa w tym meczu, ale po nim muszę powiedzieć, że remis przyjmuje z czymś takim, że to punkt dodany, a nie, że coś nam bezpośrednio uciekło.

 

Dariusz Żuraw (Podbeskidzie): Myślę, że jak na warunki atmosferyczne to był niezły, intensywny mecz. Szkoda dla nas, że nie udało się tutaj wygrać, zabrakło troszkę szczęścia bo to kolejny mecz, gdzie strzelamy bramkę i jest minimalny spalony. Sytuacji wydaje mi się, że mieliśmy troszkę więcej z gry, tak na gorąco mówiąc bo wiadomo trzeba to obejrzeć i przeanalizować, ale na razie tego szczęścia trochę brakuje. Mam nadzieję, że teraz będziemy już punktować za trzy.

 

GKS Katowice - TS Podbeskidzie Bielsko – Biała 1:1 (0:0)

 

0:1 56' Biliński

1:1 62' Rogala


Składy:

 

GKS Katowice: Kudłą – Wasielewski, Janiszewski, Jęderych, Tanżyna (63’ Kołodziejski), Rogala (83’ Wojciechowski) – Kościelniak, Dudziński, Repka (84’ Urynowicz), Marzec – Arak (70’ Bergier).

Trener: Rafał Górak

 

Podbeskidzie: Igonen –Simonsen, Vitelli, Wypych, Rodriguez, Bonifacio (67’ Janota) – Roman (87’ Celtik), Neugebauer (77’ Misztal), Hartherz (77’ Milasius), Drzazga (77’ Sitek) – Biliński.

Trener: Dariusz Żuraw

 

Sędzia: Karol Arys (Szczecin)

 

Żółte kartki: Milasius

 

Widzów: 3057

autor: Michał Jagiełka/foto Krzysztof Dzierżawa

poniedziałek, 13 lutego 2023

Otwarcie na pół

Po przerwie zimowej Górale wrócili do rozgrywek klubowych w niezbyt dobrej formie remisując tylko 0:0 z Odrą Opole. Mimo bardzo dobrej pierwszej połowy i całkowitej dominacji nad przeciwnikiem nie udało się uzyskać korzystnego rezultatu, który na pewno pomógłby w realizacji celu jakim jest gra w barażach o Ekstraklasę.


Po kilku miesięcznej przerwie piłkarze bielszczan powrócili na boisko. W szeregach gospodarzy można było zobaczyć nowe twarze. W podstawowym składzie pojawili się ściągnięci w przerwie zimowej Vitelli oraz Neugebauer. W kuluarach mówi się o jeszcze jednym transferze, który ma dojść do skutku jeszcze w tym miesiącu. Będzie to napastnik, gdyż siła rażenia w bielskich szeregach niestety nie zadowala. Na stadion miejski w Bielsku – Białej w niedzielne późne popołudnie zawitało 2914 kibiców, którzy spodziewali się dużo więcej po swoich idolach.

 

Górale w tym spotkaniu już od pierwszych minut zdominowali rywala, grali bardzo ofensywny futbol. Widać było rękę trenera Dariusza Żurawia w przerwie zimowej, gdyż piłka szła jak po sznurku od nogi do nogi, szybka gra kombinacyjna, duża wymienność podań sprawiała, że goście gubili się w fazie defensywnej i mieli duże problemy by opanować sytuację na boisku. Gołym okiem było widać sporo jakości, lecz mocno raziła nieskuteczność, gdyż okazji w pierwszej połowie na strzelenie bramki było co nie miara. Ciągły napór na bramkę nawet zakończył się golem, który nie został uznany, gdyż piłkarz wracał z pozycji spalonej. Chwilę później swoimi umiejętnościami popisał się jeszcze Goku, który minął dwóch rywali, ale strzał, który został oddany przez tego zawodnika był już daleki od tego co każdy by oczekiwał. W pierwszej połowie wynik nie uległ zmianie, a w przerwie trzeba było wyciągnąć wnioski co należy poprawić by w końcu piłka trafiła do bramki rywali.

 

Rozpoczęcie kolejnej odsłony już nie było takie mocne jak poprzedniej. Oba zespoły grały zdecydowanie wolniej, wręcz ospale. Niestety nie można było już tak cieszyć oka piękną grą, która była jeszcze przed przerwą. Goście zaczęli również się odgryzać i mieli nawet szansę na zdobycie bramki, lecz dzięki dobrym interwencjom bramkarza oraz Julio piłkarze Odry nie znaleźli sposobu na umieszczenie piłki w siatce. Najlepszą okazję w 84 minucie miał właśnie wspomniany Julio, który uderzył piłkę nożycami, ale jeszcze lepszą interwencją popisał się Haluch, którego bramka stała dziś jak zaczarowana. Niestety spotkanie zakończyło się podziałem punktów, a bielszczanie mogą sobie pluć w brodę bo okazji do strzelenia gola była masa, pewien niedosyt na pewno pozostaje. Szansa na poprawę gry z pewnością będzie już za tydzień w bardzo ważnym meczu, gdzie przeciwnikiem Górali będzie miejscowy GKS Katowice. Zapraszamy serdecznie wszystkich kibiców, sympatyków bielskiej drużyny na wyjazd, gdyż małe derby śląska nie zdarzają się zbyt często !

 

Po meczu głos zabrali trenerzy obu zespołów:

 

Dariusz Żuraw (Podbeskidzie): Pierwszy mecz zawsze chciałoby się wygrać i z takim nastawieniem wyszliśmy. W pierwszej połowie wyglądało to wszystko dobrze, ale zabrakło tej kropki nad i czyli strzelenia bramki, a gdy już to zrobiliśmy to był spalony. Druga połowa już nie była tak dobra w naszym wykonaniu. Odra dobrze się broniła, wybijała nas z rytmu i tego ostatniego podania brakowało, stąd też tylko jeden punkt. Jedziemy dalej, za tydzień mamy kolejny mecz. Nikt nie awansuje ani nie spada po jednym meczu, więc na pewno kolejny raz postaramy się powalczyć o pełną pulę.

 

Adam Nocoń (Odra Opole): Był to bardzo ciężki mecz, szczególnie pierwsza połowa, gdzie daliśmy się zbyt mocno zepchnąć do obrony, była spora liczba dośrodkowań, mogło się też to skończyć tak, że wynik byłby całkiem inny. Mieliśmy swoje sytuacje, dwie główki Czaplińskiego. Pierwsza połowa była zdecydowanie na korzyść Podbeskidzia, druga się wyrównała, była spokojna, nie było zbyt dużo okazji z jednej jak i z drugiej strony. Na pewno dziś brakowało dobrej kontry. Widać było u przeciwnika, że się asekurował. Szanujemy zdobyty punkt na ciężkim terenie z bardzo wymagającym przeciwnikiem. Myślę, że jest to dla nas niezły początek w tej rundzie.

 

TS Podbeskidzie Bielsko – Biała – Odra Opole 0:0 (0:0)

 

Składy:

 

Podbeskidzie: Igonen –Simonsen (81’ Milasius), Vitelli, Wypych, Rodriguez, Bonifacio – Roman (69’ Sitek), Neugebauer (81’ Misztal), Jodłowiec, Drzazga (90’ Bernard) – Biliński (81’ Celtik).

Trener: Dariusz Żuraw

 

Odra Opole: Haluch – Spychała, Kamiński, Żemło, Pikk – Mikinić (79’ Klimek), Kamiński, Niziołek, Czapliński (90’ Kędziora), Nowak – Guzdek (79’ Bednarski).

Trener: Adam Nocoń

 

Sędzia: Łukasz Szczech (Warszawa)

 

Żółte kartki: Wypych – Czapliński, Spychała

 

Widzów: 2914

autor: Michał Jagiełka/foto tspodbeskidzie.pl


niedziela, 13 listopada 2022

Podział punktów na pożegnanie roku piłkarskiego w Gdynii !

Górale jadąc na ostatni mecz nad morze byli nastawieni na bardzo ciężki mecz, gdyż grali z rywalem, który ma bardzo duże aspiracje do gry w Ekstraklasie. Po bardzo słabej pierwszej połowie goście byli w stanie odwrócić losy meczu remisując z Arką Gdynia 2:2.

 

Na pożegnanie piłkarskiego roku w Gdynii bielskie Podbeskidzie podejmowało Arkę Gdynia, która zgromadziła tylko jeden punkt więcej na swoim koncie. Mecz ten był bardzo istotny ze względu na układ tabeli. Ewentualna przegrana gości wiązała się z oddalającym się miejscem w strefie barażowej o udział w Ekstraklasie. Na boisku rywala niestety nie zobaczyliśmy Titasa Milasiusa oraz Marcela Misztala, którzy pauzowali za kartki. Najbardziej uważać w czasie meczu gracze bielszczan musieli na Czubaka oraz Haydarego, gdyż ta dwójka zdobyła łącznie aż 18 bramek. Równo o 17:30 przy Olimpijskiej w Gdynii kibice usłyszeli pierwszy gwizdek arbitra z Siedlec. Pierwsza połowa to była totalna dominacja ze strony gospodarzy, goście popełniali bardzo proste błędy często tracąc piłkę. Za swoją bardzo niefrasobliwą grę w obronie stracili dwie bramki. Druga połowa rozpoczęła się bardzo mocnym akcentem, po strzale Goku Górale złapali kontakt.

 

Spotkanie od środka zaczęła ekipa Górali, lecz szybko piłkę przejęli goście, którzy nie stworzyli groźnej sytuacji. W 11 minucie dwukrotnie Arkowcy mieli fantastyczną okazję by wyjść na prowadzenie, lecz w strzał Czubaka jak i dobitkę jego kolegi wybronił z trudem Igonen. Minutę później niestety skapitulował, ponownie Czubak oddał groźny strzał tym razem głową po czym golkiper gości musiał wyjmować piłkę z siatki. Bielszczanie szybko wzięli sobie straconą bramkę do serca i przeszli do ataku, strzał Bilińskiego został zablokowany, rzut rożny nie przyniósł żadnej korzyści, wręcz przeciwnie, Górale nadziali się na tzw. kontrę i w ostatniej chwili przed utratą bramki uratował ich Bonifacio wybijając piłkę za linię boczną. Pierwsze 30 minut gry to zdecydowana dominacja gospodarzy, którzy raz za raz dręczyli Igonena. Chwilę później błąd przydarzył się Mikołajewskiemu, który dotknął piłkę ręką, w wyniku video weryfikacji sędzia podjął decyzję o podyktowaniu rzutu karnego. Jedenastkę pewnym strzałem na gola zamienił Adamczyk. Wynik pierwszej połowy się już nie zmienił tym samym Arka zakończyła pierwszą połowę dwubramkowym prowadzeniem.

W drugiej odsłonie widowiska bardzo dobrze w spotkanie weszli goście. Po dośrodkowaniu Drzazgi poważny błąd popełnił jeden z defensorów gdynian, który wykorzystał Goku oddając strzał z ostrego konta, który był na tyle precyzyjny, że piłka wpadła do bramki strzeżonej przez Krzepisza. Parę minut później mogło być już 2:2, w idealnej sytuacji znalazł się Drzazga, lecz górą był interweniujący w ostatniej chwili obrońca żółto - niebieskich. Podrażniona Arka chciała zwiększyć swoje prowadzenie by w spokoju i z dużym komfortem kontynuować grę, po zmianach paru zawodników ich gra wyglądała coraz lepiej, lecz to Podbeskidzie wyrównało stan gry w 80 minucie, a strzał z rzutu karnego na bramkę zamienił najlepszy strzelec gości Biliński. W ostatnich minutach pierwszej połowy w sytuacji sam na sam z Igonenem znalazł się Czubak, lecz obronną ręką wyszedł bramkarz Górali utrzymując ich tym samym przy „życiu”. Walka z jednej jak i z drugiej strony trwała do ostatnich minut na boisku, lecz żadna ze stron nie przechyliła szali zwycięstwa na swoją korzyść. Oba zespoły musiały się zadowolić z podziału punktów.

 

Po meczu głos zabrali trenerzy obu zespołów:

 

Dariusz Żuraw (Podbeskidzie): Myślę, że mamy za sobą mecz pełen emocji, zwrotów akcji. W pierwszej połowie oczywiście dominowała Arka, strzeliła dwa gole w pełni zasłużenie. My byliśmy tylko tłem. Na szczęście w drugiej połowie udało się pobudzić zespół i odwrócić losy meczu. Na jakieś głębsze analizy przyjdzie czas. Cieszyć się można z tej drugiej połowy, że po raz kolejny zespół pokazał charakter mimo, że nie wygraliśmy, lecz powinniśmy być z tego punktu zadowoleni, gdyż graliśmy dziś z dobrym zespołem, który był lepszy w pierwszej połowie, a my dzięki drugiej połowie wydaje mi się, że zasłużyliśmy na ten jeden punkt.

 

Ryszard Tarasiewicz (Arka Gdynia): Dzisiaj mieliśmy image całej rundy jesiennej naszych meczów domowych, dużo ich zremisowaliśmy, a powinniśmy wygrać, za dużo przegraliśmy, gdzie powinniśmy zremisować. Ilość sytuacji była dzisiaj tak jak we wcześniejszych meczach wystarczająca by wygrać to spotkanie, ale tak się nie stało. Żałujemy bo uważam, że za taki mecz zawodnicy powinni być zrekompensowani zwycięstwem. Zasłużyli na tyle meczy co mieli u siebie by dziś zakończyć go zwycięstwem i sympatycznie się pożegnać w tej rundzie z kibicami na własnym boisku.

 

Arka Gdynia – TS Podbeskidzie Bielsko – Biała 2:2 (2:0)

 

1:0 12’ Czubak

2:0 33’ Adamczyk

2:1 50’ Roman

2:2 80’ Biliński (k)

 

Składy:

 

Arka Gdynia: Krzepisz – Stolc, Dobrotka, Marcjanik, Tomal – Skóra (65’ Stępień), Adamczyk, Gol, Milewski (76’Purzycki), Haydary (65’ Żebrowski) – Czubak

Trener: Ryszard Tarasiewicz

 

Podbeskidzie: Igonen –Simonsen, Markov (76’ Scalet), Wypych, Mikołajewski, Bonifacio – Roman (90’ Bernard), Bieroński (46’ Willmann), Polkowski (38’ Drzazga), Janota - Biliński.

Trener: Dariusz Żuraw

 

Sędzia: Paweł Pskit (Siedlce)

 

Żółte kartki: Milewski, Purzycki, Gol – Janota, Wypych, Markov, Drzazga

 

Widzów: 3598

autor: Michał Jagiełka/foto Szymon Jaszczurowski 

środa, 3 sierpnia 2022

Upragnione zwycięstwo pod Klimczokiem !

Górale pod wodzą trenera Mirosława Smyły po pierwszych dwóch spotkaniach mieli na koncie trzy punkty, lecz nadal nie potrafili wygrać przed własną publicznością. Do przełamania miała dojść właśnie w niedzielne południe. Mecz tym bardziej był ważny, gdyż nie tylko chodziło o brak zwycięstw w bielskiej twierdzy, ale również czerwono-biało-niebiskim nie udało się wygrać u siebie z Gieksą aż od 2011 roku. Dzięki pięknej bramce Goku w drugiej połowie mecz zakończył się zwycięstwem gospodarzy, a zła passa to już przeszłość.

Górale przystępując do starcia z katowiczanami wiedzieli, że będzie to mecz z gatunku tych trudnych, drużyna gości w ostatnich spotkaniach prezentowała bardzo dobrą grę. Pod Klimczok dotarło około dwa tysiące kibiców GKS-u, którzy dopingowali z całych sił swoją drużynę. Małe derby Śląska stały na bardzo wysokim poziomie pod kątem nie tylko gry obu zespołów, ale i również dopingu. Mecz mógł się podobać zarówno jednym jak i drugim kibicom. Dobra gra od pierwszej do ostatniej minuty zaowocowała bramką Goku, który precyzyjnym strzałem posłał idealnie piłkę w kierunku bramki nie dając żadnych szans Kudle. Pod koniec drugiej połowy gra się nieco zaostrzyła przez co piłkarze obu drużyn ujrzeli czerwone kartki. Wynik meczu się nie zmienił i to gospodarze mogli cieszyć się ze zdobytych trzech punktów.

Spotkanie nie było zbyt łatwe dla obu drużyn ze względu na niesprzyjające warunki atmosferyczne, na początku meczu z lepszej strony pokazywali się goście, którzy starali się dyktować warunki gry. Później gra nieco się wyrównała, a najbardziej zauważalną postacią w ekipie gospodarzy był Milasius, który raz za raz wbiegał w pole karne gości. Później po jednym z jego dośrodkowań mógł paść gol, lecz strzał głową Sitka był niestety niecelny. Chwilę później odpowiedziała Gieksa, lecz świetnej sytuacji będąc w polu karnym nie wykorzystał zawodnik przyjezdnych, a sędzia zakończył pierwszą połowę bezbramkowym remisem.

 

W drugiej połowie doszło do małej roszady w składzie katowiczan, na boisku pojawił się Dudziński zastępując Bróda. Ponownie lepiej spotkanie rozpoczęli przyjezdni, lecz świetnymi interwencjami popisał się Rodriguez, który stopował zapędy gości. Długo na odpowiedź gospodarzy nie trzeba było czekać, wpierw uderzał kapitan Biliński, który pomylił się nieznacznie, a następnie świetną indywidualną akcją popisał się Goku, który strzelił okazałej urody bramkę. Kwadrans później gra mocno się zaostrzyła wynikiem czego były dwie czerwone kartki, które otrzymali Jaroszek i Bonifacio za niesportowe zachowanie po weryfikacji VAR. Tracąc ważne ogniwo jakim był środkowy pomocnik, trener przywołał na murawę doświadczonego Jodłowca, który miał za zadanie uspokoić grę w środku pola by dowieźć cenne zwycięstwo do końca spotkania. Zmiana była na tyle dobra, że więcej z gry mieli Górale i to oni mogli podwyższyć prowadzenie za sprawą Milasiusa, który w sytuacji sam na sam nie był w stanie pokonać Kudły. Spotkanie zakończyło się wygraną Podbeskidzia, które mogło na swoje konto dopisać sobie trzy punkty.

 

Po meczu głos zabrali trenerzy obu zespołów:

 

Mirosław Smyła (Podbeskidzie): Ciśnie się na usta jedno zdanie. Po raz kolejny wyszła drużyna i budowała ten mecz krok po kroczku. Były momenty gorsze i lepsze, zagrożenia, przewagi, tak mecze wyglądają. Muszę przyznać, że graliśmy z zespołem budowanym od dłuższego czasu, prawie 4 lata. Z trenerem Górakiem znamy się od wielu lat prywatnie i zawodowo, graliśmy w piłkę w jednym zespołem. Podkreśliłem i to nie jest żadna kurtuazja, że graliśmy z zespołem wszechstronnym, który podjął rywalizację fizyczną i piłkarską w czasie gry, dążył do celu. Dziś było troszeczkę więcej aspektów po naszej stronie i myślę, że zasłużenie wygraliśmy ten mecz. W wielu momentach był on wyrównany później z przewagą przyjezdnych, następnie naszą, ale jednak ta szala zwycięstwa przeważyła na naszą stronę. To wszystko zrobił zespół przez duże Z, także nie będę tutaj żadnym zawodnikom cenzury wystawiał, ani nikogo ganił. Drużyna w różnych momentach czy to dążeniu do zdobycia bramki czy bronieniu, które było bardzo istotne w momencie gdy graliśmy w dziesięciu i było trochę przez to zamieszania. Była to nietypowa sytuacja, ale poradziliśmy sobie z nią i dowieźliśmy ten wynik do końca. Wygrywamy drugi mecz z rzędu, cieszymy się, ale za chwilę gramy z bardzo ciekawym rywalem w fajnym miejscu, GKS-em Tychy i przygotowujemy się do tego spotkania.

 

Rafał Górak (GKS Katowice): Niestety nie zdobyliśmy ani jednego punktu chociaż wydarzenia boiskowe pokazywały, że mogliśmy się o niego pokusić. Nie ma tutaj żadnego usprawiedliwienia dla nas. Tak po prostu ten mecz wyglądał, na pewno dużo celów zrealizowaliśmy, ale zabrakło tego co jest solą w grze czyli zdobycia bramki. Spodziewaliśmy się bardzo trudnego starcia z kluczowym faworytem tej ligi, ale na pewno po meczu z Niecieczą i dzisiejszym z Podbeskidziem pozostaje ogromny niedosyt punktowy, ale on się nie wiąże z tym, że spuszczamy głowy i się zamartwiamy nad swoim losem. Mamy następne mecze i musimy je trochę lepiej rozwiązać, wiemy, że potencjał drużyny jest spory. Dziś zabrakło, będzie to smutny dzień dla nas, ale nic nie zrobimy. Przegraliśmy, gratuluje Mirkowi, Podbeskidziu.

 

 

TS Podbeskidzie Bielsko-Biała  - GKS Katowice 1:0 (0:0)

 

1:0 62’ Goku

 

Składy:

 

Podbeskidzie: Igonen –Milasius, Markov, Simonsen Rodriguez, Sitek (85’ Drzazga) – Janota,  Misztal (69’ Bernard), Bonifacio – Goku (79’ Jodłowiec) - Biliński.

Trener: Mirosław Smyła

 

GKS Katowice: Kudła – Rogala, Kołodziejski, Jędrych, Jaroszek, Wasielewski – Bród (46’ Dudziński), Repka, Urynowicz (68’ Kościelniak), Błąd – Roginić (79’ Arak)

Trener: Rafał Górak

 

Sędzia: Sebastian Jarzębak (Bytom)

 

Żółte kartki: Janota, Igonen – Repka, Wasielewski

Czerwone kartki: Bonifacio - Jaroszek

 

Widzów: 5014

autor: Michał Jagiełka/foto Szymon Jaszczurowski

środa, 25 maja 2022

Porażka na zakończenie sezonu

W niedzielne południe bielskie Podbeskidzie na wyjeździe podejmowało Widzew Łódź, któremu zwycięstwo przeciwko gościom dawało upragniony awans do Ekstraklasy, przyjezdni też mieli o co walczyć. W przypadku zwycięstwa oraz porażek bądź remisów drużyn Sandecji Nowy Sącz oraz Chrobrego Głogów to właśnie Górale awansowaliby do barażów, w których walka o Ekstraklasę byłaby do samego końca. Ostatecznie mimo dobrej, a momentami bardzo dobrej gry przyjezdni skapitulowali przegrywając 1:2. Wygrana niestety nie dałaby upragnionego awansu do baraży, gdyż Chrobry Głogów wygrał z Zagłębiem Sosnowiec aż 4:0.

Górale mecz na wyjeździe rozpoczęli w nieco zmienionym składzie, do gry powrócił Konrad Gutowski za wykartkowanego Ezequila Bonifacio. Podbeskidzie zagrało dobre spotkanie, od pierwszych minut starając się strzelić bramkę, lecz niewykorzystane okazje lubią się mścić i w swoim stylu stracili pierwszą bramkę po koszmarnym błędzie. Stan spotkania udało się wyrównać zaraz po przerwie, niestety długo radość nie zawitała na twarzach gości, gdyż parę minut później stracili kolejną bramkę. Na pewno mogła się podobać postawa bramkarza Górali, który kilkukrotnie ratował im skórę. Wynik spotkania się nie zmienił, a goście musieli uznać wyższość gospodarzy, tym samym Widzew Łódź awansował do PKO BP Ekstaklasy.

Początek pierwszej połowy dla Górali rozpoczął się bardzo obiecująco, lecz po ich błędzie marzenia kibiców Widzewa zaczęły się spełniać. Już w 5 minucie do bramki gości trafił Pawłowski. Bardzo źle zastawiał się Rodriguez, który stracił piłkę, a sam na sam z Igonenem piłkarz gospodarzy celnie trafił do bramki. Po straconym golu Górale ruszyli do ataku, najlepszą okazję do wyrównania miał Simonsen, który oddał strzał na bramkę Ravasa, lecz ten poradził sobie z futbolówką bezbłędnie. W końcówce pierwszej połowy łodzianie mogli prowadzić już 2:0, fantastycznym uderzeniem zza pola karnego popisał się Lipski, lecz jeszcze lepszą interwencją wykazał się Igonen, który końcami palców sparował piłkę na słupek.

 

W drugiej połowie mocniejsze wejście mieli piłkarze z bielska, którzy rozmontowali obronę gospodarzy strzelając wyrównującą bramkę. Znakomitym podaniem popisał się Gutowski, a Scalet po rykoszecie zdobył gola. Radość niestety nie trwała zbyt długo, po kilku koszmarnych błędach, znów trzeba było gonić wynik. Z najbliższej odległości wynik spotkania ustalił Kun. Po stracie Podbeskidzie przeważało, atakowało, lecz nie stworzyło sobie żadnej klarownej sytuacji do zdobycia bramki. W drugiej połowie wyjątkowo dobrze zagrał Michał Janota, który dał bardzo dobrą zmianę za Goku, lecz nawet jego dobra dyspozycja nie pomogła w zmianie wyniku. Po spotkaniu zaczęło się wielkie święto, euforia podczas, której kibice wparowali na boisko by świętować awans Widzewa razem ze swoimi piłkarzami.

 

Po meczu głos zabrali trenerzy obu zespołów:

 

Mirosław Smyła (Podbeskidzie): Przy takim święcie wchodzenie w szczegóły meczu, wymienianie plusów czy minusów mija się z celem, gdyż chce się świętować. Gratuluję Widzewowi tego awansu. Atmosfera, czerwony kolor będzie śnił mi się po nocach. Sportowo próbowaliśmy pokrzyżować te plany, weszliśmy dobrze w to spotkanie. Kontrolowaliśmy ten mecz, ale po paru minutach dostaliśmy gonga, bramkę w naszym stylu, a ponieść się nie było łatwo. W drugiej połowie wyglądało to podobnie, wyrównaliśmy na 1:1, mogliśmy strzelić na 2:1, ale znów wkradł się błąd, trochę niefrasobliwości w defensywie, brak odpowiedzialności i Widzew wrócił do gry. Według mnie poziom pierwszoligowej piłki się podniósł. Jest tu coraz więcej piłkarzy, którzy rokują dobrze, spotkania niewiele odbiegają od Ekstraklasy. Wierzę, że będzie grało tu coraz więcej Polaków, trzeba iść w tym kierunku. Widzewowi życzę samych udanych występów w Ekstraklasie. Świętujcie aż do białego rana, bawcie się.

 

Janusz Niedźwiedź (Widzew): Wszyscy jesteśmy architektami tego sukcesu. Wiele osób miało wpływ na końcowy rezultat. Czasem trzeba było cierpieć, czasem były przepiękne chwile, jednak marzyłem o tym, żeby właśnie w tej ostatniej kolejce na naszym stadionie, przy komplecie kibiców świętować ten awans. Chcieliśmy, by ten dzień kojarzył się nam z tym, że graliśmy u siebie. Chcieliśmy to zrobić tydzień temu, wtedy się nie udało. Teraz tego dokonaliśmy. Najważniejsze jest to, że sami na to zapracowaliśmy. Mnóstwo osób miało w tym swój udział. Kibice stanęli na wysokości zadania, zawsze są niesamowici, jednak dziś byli najlepsi, byli dwunastym zawodnikiem. Dziś na sobie mam koszulkę z hasłem „You’ll Never Walk Alone” na niej są nazwiska wszystkich zawodników i na niej również są kibice. Chciałem podziękować mojej rodzinie, narzeczonej, która bierze na siebie obowiązki, dzięki czemu ja mogę się spełniać zawodowo. Dziękuję piłkarzom, sztabowi, który niezawodnie pracował byśmy mogli się dzisiaj cieszyć. Wiele osób mówiło, że zasługiwaliśmy na awans, a dziś śmiało można powiedzieć, że na niego zapracowaliśmy. Byliśmy jedną wielką widzewską rodziną. Nawet gdy straciliśmy bramkę, gdy wydawało się, że może być różnie, wkradały się nerwy, to ta końcówka była niesamowita. Teraz wszyscy będziemy świętować do białego rana. Niech Łódź dziś nie śpi.  

 

 

Widzew Łódź - TS Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:1 (1:0)

 

5’ Pawłowski

47’ Scalet

51’ Kun

 

Składy:

 

Widzew : Ravas – Nunes, Nowak, Hanousek, Stępiński (33’ Zieliński), Danielak – Letniowski (59’ Hansen), Lipski (75’ Kreuzriegler), Kun, Terpiłowski (75’ Gołębiewski) – Pawłowski (75’ Kita).

Trener: Janusz Niedźwiedź

 

Podbeskidzie: Igonen –Gutowski (89’ B. Bieroński), Mikołajewski, Rodriguez, Kowalski – Haberek, Simonsen – Joan Roman (68’ Janota), Frelek (63’ Misztal), Scalet,  – Merebashvili (80’ Celtik)   Biliński.

Trener: Mirosław Smyła

 

Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń)

 

Żółte kartki: Lipski, Fabio Nunes, Letniowski, Nowak – Mikołajewski, Janota, Scalet

 

Widzów: 17336

autor: Michał Jagiełka/foto Szymon Jaszczurowski

sobota, 14 maja 2022

Remis na pożegnanie pod Klimczokiem

Bielskie Podbeskidzie w piątkowy wieczór nie przystępowało do pojedynku z Arką w roli faworyta, wręcz było skazane na pożarcie, w pierwszej połowie oddawało zbyt dużo inicjatywy rywalowi, lecz w drugiej było niespodziewanie stroną dominującą. Z przebiegu całego spotkania remis jest sprawiedliwym wynikiem, lecz nie zadowala on żadnej z drużyn, w przypadku wygranej Widzewa, Arka musi walczyć o awans w barażach, a w przypadku innego wyniku niż remi Sandecji z Głogowem bielszczanie zostają wykluczeni z walki o awans do PKO BP Ekstraklasy.

Mecz pod Klimczokiem kończący sezon w Bielsku był niezwykle arcyważnym widowiskiem w kontekście gry w przyszłym sezonie w rozgrywkach PKO BP Ekstraklasy, obie drużyny walczyły o udział w tych rozgrywkach. Spotkanie zgromadziło na trybunach bardzo liczną grupę kibiców, którzy z całego serca dopingowali swoich. Mecz był bardzo dynamiczny i mógł się podobać zarówno jednym jak i drugim kibicom. Ostatecznie zakończył się podziałem punktów, który jedynie jest dobrym prognostykiem na kolejny sezon, natomiast mocno utrudnia sytuację w tabeli w kontekście awansu do PKO BP Ekstraklasy.

Pierwsze minuty meczu zwiastowały gola dla Arki, lecz w obu sytuacjach obronną ręką wyszedł z opresji Igonen. Pierwszy kwadrans gry należał zdecydowanie do gości, natomiast w 22 minucie świetną okazję na otwarcie wyniku zmarnował Bonifacio, który niewiele się pomylił uderzając blisko lewego słupka bramki Arki. Długo na odpowiedź nie trzeba było czekać, niekryty Żebrowski oddał celny strzał głową, a piłka zatrzepotała w bramce Górali. Podbeskidzie, chciało szybko wyrównać, dobry strzał zza pola karnego oddał Frelek, lecz został on sparowany na rzut rożny przez Krzepisza. Kwadrans później znów świetną sytuację miało Podbeskidzie, sytuacji z dwóch metrów od bramki rywali nie wykorzystał Goku, a następnie dobijający Biliński, strzał tego pierwszego został zablokowany. Nadal Podbeskidzie atakowało, idealnym dośrodkowaniem popisał się Merebashvili, lecz Biliński z najbliższej odległości główkował ponad bramką. Do ostatnich minut pierwszej połowy bielszczanie naciskali na rywali, lecz futbolówki nie udało się umieścić w bramce rywali. Do przerwy gospodarze musieli uznać wyższość rywali.

 

Jako pierwsi w drugiej połowie zaatakowali piłkarze Arki, w 50 minucie Kuzimski oddał strzał sprzed pola karnego, lecz futbolówkę pewnie wyłapał Igonen. Kolejne minuty to już głównie ataki Górali, którzy raz za raz próbowali rozmontować obrone rywali, mimo znaczącej przewagi ta sztuka udała im się dopiero w 66 minucie, kiedy to Rodriguez świetnym podaniem obsłużył Goku, a ten z problemami pokonał bramkarza Arki Gdynia dając remis gospodarzom. Dziesięć minut później bielszczanie powinni prowadzić, z rzutu wolnego świetnie dośrodkował Merebashvili na Bilińskiego, a ten z najbliższej odległości nie trafił w światło bramki. Pod koniec spotkania obie drużyny miały jeszcze swoje sytuacje, Arka po błędzie Wypycha i stracie Scaleta, natomiast Podbeskidzie w doliczonym czasie gry tak zwaną piłkę meczową, lecz Goku źle trafił w futbolówkę, która minęła bramkę gości. Mecz zakończył się remisem, który mimo bardzo dobrej gry bielszczan nie zadowala żadną z drużyn.

 

Po meczu głos zabrali trenerzy obu zespołów:


Mirosław Smyła (Podbeskidzie): Piłka jest piękna, okrutna, dziwna, po prostu różna. Zapowiadałem przed spotkaniem, że chcemy dzisiaj zagrać głównie dla kibiców, dla piłki bo jest to ostatni nasz mecz w Bielsku i trzeba coś po sobie zostawić, chociaż ja jestem takim szalonym optymistą, że na 99,9% mógł on nie być ostatni w tym sezonie, trzeba wierzyć bo wiara umiera ostatnia. Na początku wchodziliśmy w ten mecz bardzo bojaźliwie, niepewnie, było dużo niecelnych podań, ale z biegiem czasu rozgrzewaliśmy się i mogło by się wydawać, że mamy wszystko pod kontrolą, a tu następuje gong, tracimy bramkę. Niepotrzebny błąd linii obrony, nie to ćwiczyliśmy, ale nie o tym będziemy teraz mówić. Próbujemy dokręcić śrubkę i to się udaje. Jesteśmy coraz więcej przy piłce, coraz więcej tworzymy klarownych sytuacji i po raz kolejny przytrafia nam się błąd, niecelne podanie w tył i mogło się to źle skończyć, ale na szczęście mieliśmy dziś w bramce wybitnego piłkarza, który pomagał. W przerwie mieliśmy rozmowę, takie męskie postanowienie, że do ostatniej sekundy walczymy. Przyniosło to efekt w postaci bramki na 1:1. Gra bardzo otwarta, w której mogło się wszystko wydarzyć, dwa zespoły, które chciały zwyciężyć. Uważam, że jakby tą wagę szalkową trzeba było by gdzieś przechylić to chyba po naszej stronie, lecz trudno mi to ocenić na chłodno. W drugiej połowie stworzyliśmy więcej tych sytuacji. Mieliśmy ten gwóźdź do trumny, ale młody nie trafił, szkoda bo byłoby to ukoronowanie tego meczu. Widocznie trzeba na wszystko pracować dłużej, musi to trwać dłużej i musimy po sobie umieć pozostawić tylko dobre wrażenie i w perspektywie czasu powtarzać to coraz częściej. Nie na tym polega gra by zagrać jeden dobry mecz, ale by była powtarzalność, by było ich coraz więcej, by rosła stabilność zespołu, a co za tym idzie w sposób naturalny zdobycze punktowe i miejsce w tabeli. Nie da się ugotować ziemniaka w 5 minut na wszystko potrzeba więcej czasu tak samo jak i w piłce.   

 

Ryszard Tarasiewicz (Arka): Myślę, że oba zespoły chciały dzisiaj wygrać, dążyły do zdobycia trzech punktów. Weszliśmy bardzo dobrze w ten mecz, oczywiście były fazy krótsze o dłuższe co jest normalne. Nie graliśmy z zespołem anonimowym, broniliśmy na tyle dobrze ile mogliśmy w dzisiejszym dniu. Uważam, że pierwszej bramki mogliśmy uniknąć. Generalnie dwie klarowne po naszych błędach indywidualnych stworzyli sobie sytuacje piłkarze Podbeskidzia. W naszej szesnastce nie możemy próbować piłki wyprowadzać tylko w takiej sytuacji wybijać, a my próbowaliśmy wchodzić w drybling co mogło się źle skończyć. W ostatnich pięciu, sześciu minutach mieliśmy sytuację Kobackiego, Adamczyka, Alemana czy też Czubiego. Powinniśmy strzelić bramkę, ale nie udało się, kończymy ten mecz remisowym wynikiem, gramy ostatni teraz mecz u siebie i zobaczymy co nam zarezerwuje przyszłość.

 

 

TS Podbeskidzie Bielsko-Biała  – Arka Gdynia  1:1 (0:1)

 

0:1 23’ Żebrowski

1:1 66’ Joan Roman

 

Składy:

 

Podbeskidzie: Igonen –Bonifacio, Mikołajewski (88’ Kowalski – Haberek), Rodriguez, Simonsen (72’ Wypych) – Joan Roman, Frelek, Scalet (88’ Misztal), Janota (61’ Celtik) – Merebashvili  –  Biliński.

Trener: Mirosław Smyła

 

Arka: Krzepisz – Żebrowski (74’ Kobacki), Dobrotka, Diaw, Marcjanik, Stępień (85’ Siemaszko) – Aleman, Milewski (85’ Bednarski), Deja, Adamczyk  – Kuzimski (73’ Czubak).

Trener: Ryszard Tarasiewicz

 

Sędzia: Tomasz Marciniak (Płock)

 

Żółte kartki: Bonifacio - Deja

 

Widzów: 3570


autor: Michał Jagiełka/foto Szymon Jaszczurowski